Publicznych afrontów zazwyczaj unikam, ale ten nieśmiało i z opóźnieniem światu ogłaszam.
Urodziłam się w lipcu. Znaczy, w połowie lipca. Właściwie w drugiej połowie lipca. Chociaż nie w Małkini, tylko na Karowej.
Od tamtej pory ciągle szukam swojej ścieżki. Dźwiękowej. Ale proszę nie pytać o drogę bo na pewno źle wytłumaczę.
Pomiędzy trzeba relatywnie ‚jestem spontaniczny’ – moje słowa klucze i życiowe wytrychy.
Jestem w stanie ułożyć fragment Sahary z 1500 elementów z zimną krwią. Jednak dla ludzkiej ignorancji zdarza mi się nie mieć tyle cierpliwości.
Przeteoretyzowany bełkot działa na mnie uspokajająco, a jak dorosnę to chciałabym mieć własną łazienkę.
Martwi mnie mój brak umiejętności opisania siebie w kilku zdaniach.
Choć z drugiej strony sprawia mi pewną satysfakcję.
A tak w ogóle, to już się przyzwyczaiłam do mojego koperku.